Niby mecz przyjaźni, a kości trzeszczały
W ostatnią niedzielę na swoim obiekcie podejmowaliśmy zaprzyjaźnioną ekipę ze Skrzeszewa. Choć można nazwać ten mecz meczem przyjaźni, to na boisku nikt nogi nie odstawiał, co za tym idzie nie raz i nie daw "kości zatrzeszczały".
Tego dnia to zespół gości sprawiał lepsze sportowe wrażenie i wygrał (niestety) zasłużenie. Chciałoby się winę za porażkę zawalić na brak szczęścia, na pracę sędziego, ale niestety - w niedzielę byliśmy gorsi.
Od początku meczu nasze akcje się nie kleiły, od samego początku ciężko nam było przeprowadzić jakąś akcję zakończoną strzałem w światło bramki. W przeciwieństwie do gości. Szybko zrobiło się 0:3, chciałoby się powiedzieć, że z niczego, niestety z naszej niefrasobliwości. Nadzieja na pozytywny wynik rozświeciła na nowo kiedy Kucharz przejęciem piłki uruchomił Młodego, który trzepnął zza pola karnego w lewe okienko bramki. Do przerwy 1:3 - do odrobienia.
Niestety początek drugiej połowy, błąd w wyprowadzaniu ataku pozycyjnego, przejęcie piłki przez rywali i gościa ponownie odskakują na trzy bramki przewagi. Co prawda po rzucie rożnym i wrzutce Kucharza Łysy strzela niby pół wolejem niby nie wiadomo czym na 2:4, ale to już ostatni nasz pozytyw w tym meczu. Mieliśmy podcięte skrzydłą co widać było coraz bardziej. Dwie ostatnie bramki dla gości to nasze "prezenty", z których bez ogródek Skrzeszew skorzystał.
Przegrywamy zasłużenie.
MTS Sokołów - Skrzeszew (1:3) 2:6
bramki dla nas: Łukasz Kołodziejczuk, Marek Leśko.
skład: Tomasz Dobrzyński, Łukasz Kołodziejczuk, Robert Księżak (capt.), Artur Kuryłek, Marek Leśko, Mariusz Murasicki, Maciej Nowotniak, Ignacy Rozbicki, Kamil Wierzbicki.
Komentarze