Wczoraj obiecałaś mi na pewno, że trzy punkty dzisiaj będą

Wczoraj obiecałaś mi na pewno, że trzy punkty dzisiaj będą

MTS Sokołów – Dzierzby (4:2) 10:2

Bramki dla nas: Patryk Błoński x3, Łukasz Kołodziejczuk x2, Bartosz Mróz x2, Marek Leśko, Ignacy Rozbicki, Radosław Sawicki.

Graliśmy w składzie: Paweł Skibniewski(br), Patryk Błoński, Łukasz Kołodziejczuk, Robert Księżak(capt.), Marek Leśko, Bartosz Mróz, Ignacy Rozbicki, Eryk Sawicki, Radosław Sawicki.

Miejsce: SLO Sokołów Podlaski, godz. 14:30

Temperatura: +-30ºC, ciut dusznawo było, pogoda bardziej na bro niż granie :p

Liczba widzów: +- 10, tym razem chłopaki z BG dali ciała i nie dotarli na trybuny;]

Co prawda z płytką rezerwą, z co najmniej jednym skacowanym (po weselu) i „ciężkim” powietrzem przyszło nam grać tej pięknej niedzieli, nie mieliśmy zamiaru grać zachowawczo. Wręcz przeciwnie, zaczęliśmy od wysokiego „C” Już w pierwszej minucie Młody znalazł się w idealnej sytuacji, jednak piłka odbiła się od słupka, przeturlała się przez całą szerokość bramki i wyszła na aut bramkowy. W kolejnych minutach próbowali jeszcze i Mrozik i Koza. Akcje, które mili goście był spowodowane naszymi „prezentami”, ciężko to wytłumaczyć, ale boisko było dziwnie śliskie, piłka dziwnie zachowywała się na murawie, ale tak samo to odczuwali gracze z Dzierzb – nie wykorzystując naszych błędów. Po paru minutach obie drużyny przyzwyczaiły się do panujących warunków.

Widząc nieskuteczność pod bramką rywali Mrozik, tak się w sobie zagotował, że huknął lewą z poza pola karnego jak z armaty, trafiając idealnie w prawe okienko. Odpowiedz gości była błyskawiczna i znowu remis, ale z Mrozika nerwy tak szybko nie schodzą, znowu wziął sprawę w swoje ręce (tj. nogi), znowu strzał z dystansu i znowu jesteśmy na prowadzeniu, jednak i tym razem zawodnicy z Dzierzb szybko odpowiedzieli, po 20 minutach gry znów mieliśmy remis (2:2 przyp.autora). Młody nie mógł się wstrzelić w wolną przestrzeń w bramce, Koza szalał po skrzydle jak wściekła……koza xD, a efektów bramkowych nie było widać, do czasu. Na 3:2 i 4:2 strzeliliśmy bramki po pięknym rozklepaniu, w końcu przełamali się i Młody i Koza. Takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa.

Druga połowa to już mecz pod nasze dyktando, co prawda Dzierzby mieli swoje okazje, ale my w bramce mieliśmy Skibka, który ofiarnością i pewnością interwencji dawał poczucie spokoju w tyłach. Co prawda kosztowało go to trochę bólu pleców i… innej części ciała (trochę niżej i z drugiej strony przyp. autora), ale Skibek – było warto!

Wracając do meczu, Młody z Kozą, Mrozikiem, Kucharzem, Erykiem i Sawikiem bawili się z przodu podaniami, nawet (co z boku mogło być irytujące) w polu karnym rywala. Raz Młody, dwa razy Koza pewne prowadzenie i gra na wielkim luzie. Jednak nam było jeszcze mało. Igor zagrywa do Kucharza, ten głową podaje do Sawika, który z ostrego konta pokonuje bramkarza gości, Panie i Panowie 8:2, a nieliczni kibice zaczęli się zastanawiać czy dojdziemy do dwucyfrówki. Następna bramka padła po wzorcowej kontrze, Łysy wyłuskał piłkę napastnikowi przeciwnika przed własnym polem karnym, popędził z piłką prawym skrzydłem niczym dzik w żołędziach, płasko podał w lewy narożnik pola karnego do niekrytego Kozy, który wchodząc sam na sam odegrał Łysemu na „pustaka:. Ostatnia bramka to wisienka na torcie. Rzut wolny z około 17-18 metrów, do piłki podchodzi Igor i prawą nogą zdejmuje pajęczynę z lewego okienka bramki. 10:2 – takim wynikiem kończymy te zmagania.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości