Dziwny mecz
MTS Sokołów - BTS Kobylany (0:4) 4:6
Bramki dla nas: Łukasz Kołodziejczuk, Bartosz Mróz, Jakub Paderewski x2.
Graliśmy w składzie: Paweł Skibniewski(br), Patryk Błoński, Marcin Brzezik, Łukasz Kołodziejczuk, Robert Księżak(capt.), Marek Leśko, Bartosz Mróz, Mariusz Murasicki, Jakub Paderewski, Radosław Sawicki.
Temperatura: +-24ºC.
Widzów: +-70. Frekwencja dopisała ;]
Skład wyjściowy: Skibek na bramce, Łysy z Brzezikiem w obronie, Kucharz z Mrozikem w pomocy i w ataku Młody z Kozą.
Powiedzieć, że nie wyszliśmy na pierwszą połowę to jak nie powiedzieć nic. Jakby gracze Kobylan przez pierwszą połowę strzelać mieli grać sami wynik nie wiele by się różnił od tego na tablicy 4:0 dla przyjezdnych. W pierwszych 35minutach nic nam nie wychodziło, ani strzały, ani podania, o dryblingach już nie wspominając.
Nie jesteśmy jednak dziećmi, które przegrywając wieszają nos na kwintę i chodzą obrażone. Choć nie powiem parę epitetów się posypało w przerwie, dosłownie parę, bo nie było komu wytykać błędów, wszyscy zagrali tak samo, tak samo hu*owo. Na pochwałę(jeśli już) to jedynie Młody i Mrozik zasłużyli, którzy biegali co najmniej za dwóch.
Wyszliśmy na drugą połówkę z wolą walki i chęcią zmiany wyniku na lepsze, początek drugiej połowy i...gong, 0:5, kontra gospodarzy i nawet Skibek nie był wstanie uchronić nas przed stratą piątej bramki. Naszych planów nie zmieniło to nic, a nic. Mimo iż nasza gra dalej kulała i jęczała to parliśmy do przodu (odsłaniając się z tyłu) aby choć trochę wynik poprawić. Rzut rożny z lewej strony, Mrozik ostro bije piłkę Łysy przedłuża(przynajmniej tak twierdzi, bo wyglądało to jakby piłka po prostu mu pośladki obiła) podanie tyłkiem, a na długim słupku Młody wygrywa walk z obrońcą i mamy bramkę kontaktową. Wynik z bramka honorową wygląda już nieco lepiej, ale nam było jeszcze mało parliśmy dalej do przodu. Atakując narażaliśmy się na kontry, ale Skibek spisywał się bez zarzutu, a i szczęście zaczęło w końcu dopisywać (słupek i poprzeczka uchroniły nas przed stratą bramki). A tymczasem my pod bramką rywali doczekaliśmy się rzutu karnego. Za zagranie ręką jednego z obrońców. Pewnym wykonawcą karnego był Pader, który to chwilę potem popisał się pięknym strzałem z około 20 metrów zdejmując pajęczynę z prawego okienka bramki, bramkarz bez najmniejszych szans, a na tablicy wyników już tylko 3:5. Poczuliśmy wiatr w żaglach - to może za dużo powiedziane jak na naszą dyspozycje tego dnia - ale ciągle parliśmy do przodu. Efekt? Bramka Mrozika na 4:5 i realna szansa na remis, 3 minuty nadziei na choć 1pkt. Końcówka spotkania, kontra BTSu prawą stroną boiska, piłka mija Łysego, ale napastnik już nie. Rzut wolny z okolic narożnika pola karnego, piłka bita na dłuższy słupek, a tam jeden z naszych obrońców głową kieruję piłkę w samo okienko. Nie będę pisał, który to był, ale hattricka dzisiaj ustrzelił;]
Reasumując.
Graliśmy piach. Podania, dryblingi, ustawianie się na boisku - jednym słowem tragedia.
Jedyne czego nam nie zabrakło to charakter i wola walki.
Komentarze